Do kaznodzieje
Za twym długim kazaniem, księże kaznodzieja, Gody chciał mieć gospodarz, ale go nadzieja Omyliła, bo obiad nie chciał pojąć żony; Owa wieczerza przedsię i obiad zjedzony.
Za twym długim kazaniem, księże kaznodzieja, Gody chciał mieć gospodarz, ale go nadzieja Omyliła, bo obiad nie chciał pojąć żony; Owa wieczerza przedsię i obiad zjedzony.
Albo z nas szydzisz, albo sam wiłujesz, Kota się boisz, a kotkę miłujesz. Więc kota nie chcesz, a chcesz ciągnąć kotkę, Wierę cię ludzie będą mieć za plotkę.
Z żalem i z płaczem, acz za twe nie stoi, Mój dobry Kosie, towarzysze twoi W ten grób twe ciało umarłe włożyli, Którz weseli wczora z tobą byli. Śmierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi; Niech zdrowie, niech nas młodość… Czytaj dalej
Odpuść, prze Bóg, marszałku, a swego urzęduNie rozciągaj nade mną dla mojego błędu!Nie śmiechem ci to czynię, że się nie ukażęTak długo, bo ja sobie wielce ciebie ważę.Ale mniemasz podobno, żeby tylko rymyPoetowie tworzyli? Nie wierz temu. I myKróla musiem… Czytaj dalej
Nie frasuj się na sługi, żeć się pożarli; Trzeźwi słudzy z trzeźwimi pany pomarli.
Nie ma świat nic trwałego, a to barzo g’rzeczy:Jaki liścia, taki jest rodzaj i człowieczy,Ale rzadki, co by tę powieść Homerowę,Przypuściwszy do uszu, wlepił sobie w głowę. Bo każdego swa własna nadzieja uwodzi,A ledwie się z człowiekiem za raz nie… Czytaj dalej
Gniewam się na te pieszczone ziemiany, Co piwu radzi szukają przygany. Nie pij, aż ci się pierwej będzie chciało, Tedyć się każde dobrym będzie zdało.
Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi, Zielone dzrzewo słodkie figi rodzi, Których z wronami krucy zażywają, Ludzie żadnego pożytku nie mają; Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą, A ludzie godni gdzieś na stonie siedzą.
Pamięć myślistwa twego, Pietrze ucieszony, Stoję tu, słup kamienny, twardo usadzony. Przy grobie masz naczynie wszytko postawione: Koń, strzały, psy, potyczy, sieci rozciągnione. Wszytko, biada mnie, kamień; a źwierz tuż bezpieczny Ociera się imo cię, a ty sen spisz wieczny.
Z sercem się rozśmiał Jędrzeja słuchając, Kiedy do domu przyszedł narzekając „A kat jej prosi, by się ku mnie miała, Teraz się, małpa, z podchłopia wyrwała.”