Wizje człowieka, Boga i świata w poezji Kochanowskiego i Sępa-Szarzyńskiego

Filozofię epoki najpełniej oddał Jan Kochanowski. Chwalił życie takim, jakie jest, i uczył czerpać z niego radość, a gdy trzeba było, ganił ludzkie przywary, wykpiwając większe i mniejsze grzechy i grzeszki. Pierwszą popularność przyniosły Kochanowskiemu fraszki. Ich tematyka jest bardzo różnorodna. Poeta czasem ośmieszał ludzi, aby na ich przykładzie pokazać wady, których należałoby się wystrzegać.
„O żywocie ludzkim” – Ludzie są jak rozbrykane dzieci, wadzące się o byle co. Dobrotliwy Bóg przygląda im się z rozbawieniem. Podobną pełną dystansu postawę przyjmuje podmiot liryczny. Z fraszki płynie morał: Na świecie nie ma nic pewnego, życie ludzkie jest marionetką w rękach Najwyższego.
Wszelkie fraszki kierowane z pozoru do wąskiej grupy osób, ukazują czytelnikowi ciekawy obraz człowieka tamtej epoki. Jednocześnie Kochanowski nigdy nie posuwa się do krytyki instytucji np. Kościoła czy też wartości np. wiary. Poeta wytyka jedynie wady pojedynczych osób lub grupy. Fraszka „O kapelanie” ośmiesza pijaństwo oraz idące za nim oraz idące za nim zaniedbywanie obowiązków przez duchownych. Bohater „O kaznodziei” żyje w grzesznym związku z własną kucharką. Ani myśli postępować wedle nauk głoszonych przez się z ambony. Z kolei fraszkę „Na Świętego Ojca” można przeczytać na dwa sposoby: księża z papieżem na czele mają nieślubne dzieci oraz duchowieństwo nie wypełnia wystarczająco swoich obowiązków.
W sprawach wiary nie tylko księża byli tematem fraszek. Znalazła się tam także pewna kobieta, która udawała strasznie pobożną. „Klepała” pacierze od rana do wieczora, a w międzyczasie biła swoją służącą. W ten sposób Kochanowski we fraszce „Na nabożną” skrytykował świętość na pokaz, dewocję.
Płeć piękną poeta ukazuje jako istoty dwulicowe. Zależy im rzekomo jedynie na bogactwie. Gardzą miłością, czy innymi uczuciami. Są one nad wyraz obłudne i podejrzliwe. Taki obraz kobiet otrzymuje się czytając „Raki” wspak. Z drugiej jednak strony płeć słaba to obiekty westchnień wielu męskich serc („Do Hanny”, „Do Dziewki”). Czasem poeta ubolewa nad tym, że nie można uciec miłości. Prześladuje ona jak fatum („O miłości”). „Raki” czytane „normalnie” dają obraz wzorowej pani domu i serca mężczyzny.
Świat we fraszkach Kochanowskiego to królestwo przyrody, do którego powoli wdziera się cywilizacja. Wszelkie dzieła ujarzmiające żywioł urastają do rangi świętości. Przykładowo zbudowanie mostu na Wiśle w Warszawie, zaowocowało napisaniem przez Kochanowskiego fraszki, wychwalającej człowieka jako zwycięzcę w walce z nieposkromioną rzeką („Na most Warszewski”). Jednakże przyroda to także przyjaciel człowieka. Ukochane drzewo poety – lipa jest źródłem chłodu i orzeźwienia w spiekocie dnia, gospodarzem, który „częstuje” cieniem, miodem, ciszą i spokojem („Na lipę”).
Kochanowski napisał około 50 pieśni, wydanych w dwóch księgach.Czytając te utwory, poznajemy obraz człowieka, Boga i świata, który funkcjonował w umyśle poety. Cnota to wartość sama w sobie, wiodąca do zbawienia. W Pieśni XII („O cnocie”) podmiot liryczny stawia znak równości pomiędzy cnotą a służbą ojczyźnie. Zyskuje ona najwyższą rangę, godną aprobaty Boga („Bóg nagradzać będzie tych, co służą Ojczyźnie”). W pieśniach pojawia się także definicja człowieka i człowieczeństwa. Na miano to zasługuje katolik, dbający o dobro bliźnich. Stworzony przez Boga i postawiony na najwyższym stopniu hierarchii ważności i umiejętności wśród zwierząt, człowiek jest istotą o wyższym poziomie intelektualnym (Pieśń XIX – „O sławie”). Jednakże w „Pieśni o spustoszeniu Podola” statystyczny obywatel RP to gnuśniejący w domu szlachcic, żałujący pieniędzy na wojsko i obronę kraju.
Bóg w pieśniach to istota, której człowiek zawdzięcza wszystko od życia poczynając a na rzeczach doczesnych kończąc. Dlatego podmiot liryczny „Czego chcesz od nas, Panie” zastanawia się nad odpowiednią formą podziękowania Stwórcy.
„Pieśń świętojańska o Sobótce” jest cyklem pieśni , śpiewanych przez 12 panien. Ma ona charakter chwalącej życie na wsi sielanki – panny podkreślają pożytki płynące z życia na wsi. W ich oczach jest to kraina wyzbyta jakichkolwiek negatywnych zjawisk (Arkadia), miejsce idealne do życia. Panuje tam spokój, błogość i harmonia między ludźmi i naturą. Przyroda daje człowiekowi dostatek, przekazuje mu swoje bogactwa. Z obcowania z przyrodą, pochodzą takie dobra, jak nauka. Człowiek nie pracuje, lecz jedynie czeka aż przyroda da plony.
Dowodem na załamanie się czarnoleskiej Arkadii są Treny. Główną postacią cyklu jest bolejący, zrozpaczony ojciec, który stracił ukochane dziecko. W Trenie V podmiot liryczny patrzy na Urszulkę jak na ledwo co odrosłe od ziemi drzewko oliwne, ścięte przez skwapliwego ogrodnika (Bóg???), który nie potrafił odróżnić go od chwastu. Tren X uznawany jest za przełomowy. To w nim poddane jest w wątpliwość istnienie Boga. Podmiot liryczny przywołuje różne religie, aby znaleźć dziecko. Wszelkie wysiłki okazują się jednak płonne. Zrozpaczony ojciec zwątpia w istnienie jakiegokolwiek bytu pośmiertnego, a co za tym idzie, jakiejkolwiek religii. Prosi Urszulę, aby się ukazała i potwierdziła istnienie Boga.. Ukojenie przyjdzie dopiero w Trenie XIX, zwanym także „Sen”. Jest to wielki monolog matki Kochanowskiego. Trzymając wnuczkę na rękach, udowadnia, że życie ludzkie to splot nieszczęść. Potwierdza prawdy wiary, Tłumaczy, iż wczesna śmierć Urszulki jest wybawieniem jej od trosk doczesnych. Jest ona szczęśliwa w niebie i czeka tam na rodziców. Ostatnie słowa – „Czas – doktor każdemu”, zapowiadają ulgę w cierpieniu. Kochanowski nie wie czy był to sen czy jawa. Nie majednak już wątpliwości w życie pozagrobowe, istnienie Urszuli i Boga.
Zupełnie inaczej patrzy na świat Sęp-Szarzyński. W jego wydanym pośmiertnie zbiorze „Rytmy albo Wiersze Polskie” ujawnia się głęboki niepokój, wręcz trwoga człowieka zdanego na łaskę i niełaskę kapryśnej Fortuny. Jest on wolny, ale zarazem słaby, ciążący ku błędom i upadkowi. Świat Kochanowskiego jest stworzony przez Boga dla ludzi. Sęp-Szarzyński przedstawia swoją wizję. Świat to walka szatana z Bogiem. Przedmiotem sporu jest człowiek, który także udziela się w walce. W „Sonecie IV. O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem” człowiek został ukazany jako jednostka rozdarta między dom-ciało i duszę. To pierwsze, materialne, jest czułe na podsuwane przez „srogiego ciemności Hetmana” pokusy i dąży do upadku. Zaś drugie, czyste i duchowe, zdąża ku Bogu. Życie ludzkie to nieustanna walka między tymi przeciwstawnymi tendencjami. Od tego wewnętrznego tragicznego rozdwojenia i rozpaczy może uwolnić jedynie łaska Boża, Opatrzność, w której można znaleźć oparcie.