Bracia, bracia, do koni!
    Już flaszka na stole’
    Dopadszy szklanej broni,
    Wypadajmy w pole!
    By zabito żółdową
    Wojnę i z jej głodem!
    My wkroczmy [w] służbę nową
    Z winem albo z miodem!
    Chociażby pod Kamieńcem
    Chmielnicki był z chanem –
    Mnie pod biesiednym wieńcem
    Dobra myśl hetmanem.
    Niech, kogo świerzbią plecy,
    Wsiada na Tatary –
    Ja z niego drwię pijęcy
    Petercyment stary.
    Nie pytam, co król myśli
    I co stawa w radzie,
    Jeśli Węgrowie przyszli,
    Kto pójdzie w zakładzie.
    Fraszka Mikiesz, Kemeni!
    Za tego węgrzyna
    Każdy z nas ich zamieni,
    Co ma w krośnie wina.
    Nie chcę na straże nocne,
    Na szylwacht, na harce.
    To kunszt: zmóc trunki mocne
    I szykować garce.
    Niech mię wódz w podjazd zaśle
    (Do beczki, nie dalej),
    Pójdę, lecz przy tym haśle:
    „Natocz” albo ,.nalej”.
    Niech na mankament prochu
    Skarżą się puszkarze:
    Byle win stało w lochu,
    Sęku na bazarze.
    Nie pójdę do potrzeby,
    Chociaż trwogę biją,
    Ale nadstawię gęby,
    Kiedy czop wybiją.
    Kiedy żołdu nie płacą
    I ćwierci w borg bieżą.
    Kiedy i porę tracą,
    Zimą nas ciemiężą,
    Nalej i daj co trzeba
    Sera i gomółki.
    Stój! Nie mam do niej chleba
    Królewskiego bułki!
