Wokluza

Gdzie czas, gdzie lata, gdzie są te godziny,
Gdy zasłuchany w serca swego bicie,
Mógł pieśniarz tonąć w miłosnym zachwycie
I śpiewać takie zamknięte doliny!

Nie puszczać myśli w posępne gościny
Orłów, co kładą gniazd wianki na szczycie,
I zawrzeć świat swój w słonecznym błękicie,
Po brzeg strumienia, po mgły rąbek siny!

Dziś dla pieśniarza nie ma już ustroni;
Wicher go czasów i jęk czasów goni,
Rozsadza wrota, wykute w granicie…

Na jedną ledwo chwilę go ugości,
Jasna i cicha „Val chiusa” miłości,
A już go pędzi krzyk… To woła życie!