A co ty nam niesiesz z drogi,
    Stara nasza Wisło,
    Że nad tobą wichrów tyle,
    Tyle chmur zawisło?
    Jeśli idziesz od Karpatów,
    Co pod śniegiem stoją,
    Czemuż to nas fale twoje
    Mętną wodą poją?…
    Jeśli idziesz od Krakowa,
    Jako krakowianka,
    Czemu w tęsknych szumach płyniesz,
    Bez pieśni, bez wianka?
. . . . . . . . . . . .
    O! jak smętno jest ptaszynie,
    Gdy nad grobem leci…
    O! jak smętno matce Wiśle,
    Gdy się skarżą dzieci…
    Zerwały się orły z gniazda
    Wysoko od ziemi,
    Pomąciły białe śniegi
    Skrzydłami czarnemi…
    Wyschły kwiaty na dolinie,
    Podlewane łzami…
    Burza pieśni zagłuszyła
    Mroźnymi wichrami…
    Więc dziś mętne moje wody
    Przez te pola niosę,
    I zabieram z czarnej roli
    Gorzką, krwawą rosę…
    Więc do morza z skargą idę,
    Zasmucona, cicha,
    Za mną płaczą jasne zdroje
    I ta ziemia wzdycha…
