W błyskawicznym pociągu

Huk, świst, pęd dziki…
— Wszystko zmieszane:
Cisze, okrzyki,
Jeziora szklane,
Bory i góry,
Blaski i cienie,
Błękit i chmury,
Moc i omdlenie,
Śniegi i kwiecie,
Wiosny i zimy…
Świat drży, wre, pędzi
Tuż po krawędzi
Coś go ponosi…
Wypadnie z osi…
Trzymaj się, świecie!
— My lecim, lecim, lecimy…

Daleko! Daleko
Od smutku mego!
— Rzeka za rzeką
Spienione biega,
Szczyty przez szczyty
Migają wspięte,
Kaskad rozświty
Drżą wniebowzięte…
Jak ptak skrzydlaty
Uderzam w buję,
Z światów na światy
Wzlatam, zlatuję…
Z dolin na tumie,
Z turni na hale,
Niosę się górnie
W modrym krysztale…
Ziemia ucieka…
Wstecz chmury biega…
— Z dala! — Z daleka
Od smutku mego!

Huk, pęd, świst wściekły…
— Skalne murzyska
Lecą tak z bliska,
Że się rozbiją,
Że prysnąć muszą…
A nie! — Uciekły…
— Uciekły z duszą!
Gonitwa dzika,
Świat gdzieś umyka
potworną żmiją
Barw, świateł, kształtów,
Natarć i gwałtów…
Nim promień oka
padnie z wysoka
W kwietną równinę,
Już się w jej głębi
piekłem rozkłębi
Ognisko sine…
— Jakieś olbrzymy
Tłoczą się, cisną…
Aż na nich dymy
Mrokiem zawisną,
Wyżrą źrenice,
Zaczernią lice…
W huku, w tętencie,
W komet warkoczu,
Buchając skrami
Z wyżartych oczu,
Ślepe olbrzymy
Pędzą za nami,
Pędzą zawzięcie…
— My lecim, lecim, lecimy!
Dalej! Daleko
Od smutku mego!

. . . . . . . . . . . . .
Żary mnie pieką,
Ziębią mnie śniegi…
Przepaści brzegi
Kuszą i biega…
W dymie, w skradł, w trzasku
Potworne moce
Pędzą mnie z blasku
W podziemne noce…
Pędzą, ziejące
Upiorów rzeszą,
Aż znów na słońce,
Na dzień mnie wskrzeszą…
W ognistych pyłach
Dech ledwo chwytam,
Dech ledwo czuję…
A krew mi w żyłach
Jak dzwon pulsuje…
Nie dbam, nie pytam,
Co, jak, dlaczego…
Zlatam, wzlatuję,
Świat gdzieś ucieka…
— Dalej! Z daleka
Od smutku mego!