Świecą gwiazdy, świecą
    Na wysokim niebie…
    Jeno nie myśl chłopie,
    Że to i dla ciebie!…
    Ta jasna z tysiąca,
    Co wschodzi od boru
    Jako skrawek słońca —
    To pana ze dworu…
    A niżej ta druga
    Ze złota szczerego,
    Co nad stawem mruga —
    Proboszcza naszego…
    A trzecia, co w pobok
    Rzuca snop ognisty
    Jako srebrną kądziel —
    Gwiazda organisty…
    Wszystkie przed oczyma
    Palą się jak zorze…
    Tylko twojej nie ma,
    Chłopie ty, niebożę!
    Powiadają ludzie,
    Że z dawnej dawności
    Pan Bóg wszystkie gwiazdy
    Zapalił w równości…
    Ni chłopa, ni pana
    Nie było na niebie,
    Każdy człek swą własną
    Gwiazdę miał dla siebie…
    Ale jak się zaczął
    Kurczyć lud ubogi,
    Poszły gwiazdy z nieba
    Na rozstajne drogi…
    A te pańskie świecą,
    Jako talar biały,
    A te chłopskie w rolę,
    Jak łzy, pospadały!
