Strumieniom polnym mówcie i ruczajom
To, co mej duszy powiedzieć tu chcecie…
A ja zawołam na nie ku wyrajom,
I pójdą drogi srebrnymi po świecie,
Przez bory pójdą i góry, i rzeki,
I głos mi od was przyniosą daleki.
I szumom wichru mówcie, co się dzieje
W chacie, i ciche zawierzcie mu słowa…
A ja zawołam — i tu je przywieje,
I wieść mi od was przyleci echowa
Przez to powietrze pomgliste a sine,
W którym się dla was rozwiewam i ginę.
I ptakom mówcie, gdy w chaty mej progi
Nowa nadejdzie wiosna i maj będzie…
A ja z śródniebnej zawołam je drogi
I ono od was odbiorę orędzie.
Ptakom tym mówcie, co lecą za morze,
Czy tam, nad polem naszym, wschodzą zorze.
Bo mnie tu tęskność tego nauczyła
Brać wieści od was i z nieba, i z ziemi,
A teraz we mnie ta nowa jest siła,
Że się rozumiem z głosami cichemi,
I wszelka niema rzecz ma mowy swoje
Ze mną, gdy nad tym wielkim morzem stoję.
I strun dźwięczących zewsząd mnie otacza
Sieć, od promieni księżycowych drżąca,
I echo, które dusza zna tułacza,
Powietrzna fala tchnieniem każdym trąca…
I tak mi tu jest, że o każdej chwili
Słyszę, co wy tam duszy mej mówili!