U Celestynów bije dzwon,
    Rodanu huczą wody…
    Ach, ileż żalu, jak wczesny skon
    Młodości i urody!
    U Celestynów kopią grób,
    O trumnę bije miot…
    W bieli i w mirtach, jakby na ślub —
    Prześliczna Maud.
    Kochania jeszcze tchnie z piersi woń,
    Ledwie stanęło serce…
    I róże świeże stygnąca dłoń
    Upuszcza na kobierce.
    Dworzanów, mieszczan pełna sień,
    Drżą szepty modłów, wot…
    – Gdybyż na jeden ożyła dzień
    Prześliczna Maud!
    Pół roku płacze jej Renę król,
    I znów pół roku płacze:
    – „Nie ścichnie żal mój, nie zmilknie ból,
    Póki jej nie zobaczę!” –
    I bije północ w dzwonów spiż,
    I w trumnę bije młot,
    Idą ojcowie, gdzie ma swój krzyż
    Prześliczna Maud.
    Niesie pochodnię król Renę sam,
    Na głowie kaptur mniszy,
    Idzie do lochu sklepionych bram,
    W ogromnej, nocnej ciszy.
    Wieją kadzidła i mirry woń,
    Podważa wieko grot…
    A król pochyla młodzieńczą skroń
    Nad śliczną Maud.
    I nagle krzyknął, zachwiał się,
    Podparli go ojcowie…
    A co zobaczył, sam tylko wie
    I Bogu tylko powie.
    I wiodą króla z lochów tych,
    Z tajemnych śmierci wrót,
    I prędko wiekiem zakrył mnich
    Prześliczną Maud.
    A król w swych komnat zamknął się mrok,
    Gdzie wieża ta ponura;
    Malował miesiąc, malował rok,
    Nie zdjąwszyjuż kaptura.
    Aż wyszedł, jak złamany kłos
    Od długich, długich słot…
    Wzięła mu uśmiech, zbieliła włos
    Prześliczna Maud.
    I stanął w progu wieżycy sam,
    I prosi dworzan gestem…
    I wchodzi orszak panów i dam
    Z wachlarzów, z wstęg szelestem.
    A król zasłony szarpnął sznur.
    Czoło mu rosi pot…
    I stanął niemo zlękniony dwór
    Przed śliczną Maud.
    Okropny, nagi szkielet to był,
    Zgło mu pasało biodra,
    A sieć splątanych u serca żył
    Widniała z piersi modra.
    Robactwa w czaszce wił się rój,
    Skąd odpadł włosów splot,
    A król pod obraz kładł podpis swój:
    „Prześliczna Maud”.
