W Faenzie dzwony biją,
W Faenzie huczą dzwony…
Jęk rośnie, jęk ogromny,
Wzdłuż mętnych fal Montony.
W Faenzie dzwony biją
Do nocy od świtania,
Aż w Forli huk ich słychać,
Huk słychać i wołania.
Żegnają ludzie czoła,
Dziewczęta w szeptach klęczą:
— A któż to umarł w mieście,
Że mu tak dzwony jęczą?…
A któż to umarł w mieście,
Że mu tak dzwony biją?
A wiecznyż odpoczynek!…
A zdrowaśże, Maryjo!…
I tłum się ludzi zbiera
I mury te okolą,
Gdzie słodką swą Madonnę
Malował Da Imola.
Tam sznury u dzwonnicy
W łachmanach nędzarz targa,
I z jękiem dzwonów płynie
Ogromna, głośna skarga.
„Umarła Sprawiedliwość!
Już grób jej kopać muszę…
O ludzie, dobrzy ludzie,
Za jej się módlcie duszę!
Umarła Sprawiedliwość!
Już grób jej kopać trzeba…
O, bijcie, bijcie, dzwony,
Od ziemi aż do nieba!”
A tłum co chwila rośnie,
A nędzarz sznury targa,
I płynie z jękiem dzwonów
Ogromna, głośna skarga.
Z podgórza Apeninów
Zbiegała mi winnica,
Ot, szmatek świętej ziemi,
Z rodzica, z prarodzica…
Ten mały szmatek ziemi,
To było wszystko moje…
A w chacie matka ślepa,
A w chacie dziatek troje.
I żyliśmy swą nędzą,
Łaknący nieraz chleba…
— Ach, bijcie, bijcie, dzwony,
Od ziemi aż do nieba!
A nad tym gniazdem moim
Sęp latał, człek bogaty…
Zagorzał do winnicy,
Zagorzał do mej chaty.
I związał garść srebrników
I sądy kupił niemi…
— Ach, bijcie, bijcie, dzwony,
Do nieba aż — od ziemi!
I otom dziś bez dachu,
I gniazdo me zburzone…
— Umarła Sprawiedliwość!
…E morta la Ragione!…”
I targa nędzarz sznury
I spiże grzmią wzburzone,
A lud w ulicy klęknął —
— E morta la Ragione!…
Dziewczęta w krasnych chustach
W poszeptach w pierś się biją:
— A wiecznyż odpoczynek…
A zdrowaś bądź, Maryjo!