Ojczyzna, twoja święta kochanka,
 Chodzi po łąkach, Pani słoneczna;
 Ty idziesz za nią jak duch baranka
 I wołasz: Wieczna!
 Jeżeli drogę tęczami znacząc
 Wyżej poleci i tonie w mgłę,
 To ty, baranek, stajesz i płacząc
 Wołasz: We! we!
 Jeżeli z kwieciem ona swawoli
 I dłoń litosną o cierń rozporze,
 To ty jak dziecię wiesz, co ją boli,
 I wołasz: Boże!
 Gdy owies — polski jak srebro brzęczy,
 Grusza szeleści i szumi kłos…
 Słyszy Maryja pod bramą z tęczy
 Baranka głos.
 Słyszy i mówi: „Głośniej niż święci,
 Głośniej niż luteń anielskich strój,
 Woła mnie z Polski od sianożęci
 Baranek mój.
 Trawki nie skubie, kwiatków nie zżyna,
 Lecz oczy podniósł w słoneczną mgłę,
 I wciąż się skarzy jako dziecina:
 We! we! — we! we!
 Przezeń więc światu moja przytomność
 Rozbudza czucie, porusza czynność,
 Bo w ustach jego baranka skromność,
 W głosie niewinność”.
Paryż, w listopadzie 1817 r.
