Szmat nieba się oderwał z kraju widnokręga,
    Zadrgał, zalśnił, zamarszczył łusk świetnych tysiące,
    Wklęsnął, zamodrzał, ziemię opasał jak wstęga
    I w głębokie mgły wnurzył obadwa jej końce.
    Już na kraniec zachodu i wschodu przesięga,
    Rozkrysztala powietrza kopuły wiszące,
    Już tchnął, już poszła z niego świeżość jakaś tęga,
    Zakołychał się szumem i odstrzelił słońce.
    Już otwarł się w niezmierność ogromną i siną,
    Pół globu uczyniwszy lazurów łupiną,
    Srebrem orzeźbia brzegi po ciemnej jej korze.
    Już porwał oczy. Oczy moje we mgłach giną…
    Już myśl porwał. Myśl w otchłań zapada szczeliną
    I pierwszą perłą z głębin wybłyska. — To morze!
