I
 Cokolwiek słońca w żaglach się prześwieca,
 Omuska maszty lub na fale spryska;
 Mgły nikną niby zasłona kobieca,
 Obłoki widać za nią jak zwaliska!…
 II
 „Czemu zwaliska? i czemu zasłona?
 „Czemu niewieścia…?” – krytyk niech już pyta
 I niech oskarża muzę, że zmącona
 W harmonii-pojęć-swoich ta kobiéta –
 III
 Ja, nie wiem… widzę, i rzecz kreślę smutno,
 Jakbym był jednym z ciągnących żurawi,
 Co cień swój wiodą przez masztowe-płótno,
 Nie myśląc, czy stąd obraz się zostawi!…
 IV
 Ja nie wiem… końca, nigdy nie wiem może,
 Lecz…
 (tu mi przerwał sternik)
 …szczęść wam Boże…
