*
 Nie tylko, pierw się najadłszy mandragor,
 Błądziły w Limbach szalone kobiety;
 Nie tylko Dante i trzeźwy Pitagor —
 Byłem i ja tam… pamiętam, niestety!
 *
 Że byłem? tomów dwunastu na dowód
 Pisać?… sił nie mam, bo myśl mię udławia;
 Jestem zmęczony! wolę jechać do wód —
 Nie na wyjezdnym się o Piekle mawia!
 *
 Wolę — gdzieś jechać, w pilnym interesie,
 Patrząc przed siebie z obłędu wyrazem,
 Wieki potrącać — jako grzyby w lesie,
 Ludzi, Epoki!… mieszać wszystko razem
 *
 Być tam i owdzie — w on czas, dziś i potem,
 Jako się wyżej albo niżej rzekło;
 A nie równiejszym wracać koło-wrotem,
 A nie odpomnić, że zwiedziłem Piekło!…
 *
 Lecz pytasz: „Owdzie, co tak wielce trudzi?
 I które z bliskich spotkałem postaci?” —
 — Tam braci nie ma, ni bliźnich, ni ludzi,
 Tam tylko studia nad sercami braci!…
 *
 Tam uczuć nie ma, tylko ich sprężyny,
 Zdające z siebie wzajemny rachunek,
 Do nieużytej podobne machiny,
 Puszczonej w obieg przez pęd lub trafunek.
 *
 Tam celów nie ma, lecz same rutyny
 Pozardzewiałe — i nie ma tam wieków —
 Dni — nocy — epok — tam tylko godziny
 Biją, jak tępych utwierdzanie ćwieków.
 *
 Nie określone pierwej cyfrą stałą,
 Lecz fatalności pchnięte raz ostrogą,
 Nie znaczą wcale, co? kiedy? się działo —
 W godzinę wybić liczby jej nie mogą!
 *
 Rzekłbyś — w tytańskim z wiecznością zapasie,
 Mniejsza! czy biją minuty? czy lata? —
 Iż każda wątpi o sobie i czasie,
 Każda dogania się, lecz nie ulata…
 *
 Jakby wcielonej ciągle puls Ironii:
 Słysząc, wiesz naprzód i wiesz ostatecznie,
 Że z godzin żadna siebie nie dogoni!
 Że nie wydzwoni siebie, dzwoniąc wiecznie!
 *
 A ten systemat sprężyn, bez ich celu,
 Jakby tragedia bez słów i aktorów,
 Jak wielu nudów i rozpaczy wielu
 Muzyka, gwałtem szukająca chorów:
 *
 Raz wraz porywa spazmem za wnętrzności,
 Jak nie zwykłego do morza człowieka —
 Tylko nie spazmem nudy, lecz wściekłości,
 Który, sam nie wiesz, skąd? i po co wścieka?
 *
 Wtedy to próba jest, wtedy jest waga,
 Ile nad sobą wziąłeś panowania?
 Wartość się twoja ci odsłania naga —
 I oto widzisz, kto-ś ty?… bez pytania.
 *
 I ileś zwał się tym lub owym w Czasie
 Lub byłeś zwany imieniem twych dziadów —
 Widzisz — i ile nabrałeś sam na się
 Z tradycji? tonu? stylu? lub przykładów?
 *
 Co raz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej,
 Wokoło lecą szmaty zapalone;
 Gorejąc, nie wiesz, czy stawasz się wolny,
 Czy to, co twoje, ma być zatracone?
 *
 Czy popiół tylko zostanie i zamęt,
 Co idzie w przepaść z burzą? — czy zostanie
 Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament,
 Wiekuistego zwycięstwa zaranie!..
 *
 Lecz — prawić o tym i prawić na dowód,
 Że byłem ówdzie? — myśl sama udławia!
 Jestem zmęczony… wolę jechać do wód,
 Nie na wyjezdnym o Piekle się mawia.
 *
 Wolę wsięść na koń z jakimś drabem, który,
 Prócz ze swoimi, nierad bywać z nikiem,
 Historii nie zna ni architektury,
 Milczy jak pomnik, będąc sam pomnikiem!
 *
 Na dwukrańcowe wolę ruszyć szlaki
 Krajów i wieków, gdzie przestrzeń granicą,
 Granica? — czasem… i gdzie, znad kulbaki
 Patrząc, firmament cały… okolicą!
