WSTĘP
Różno-głosego dotąd monologu
Na żadnej jeszcze scenie nie widziano
A przeto staję z objaśnieniem w progu
I przepowiadam rzeczy jak się staną.
I głoszę — wszystkim, o tej awenturze
Na dialogu zmienionej ruchomość
Gdzie huczeć będą, jak przelotne burze
Lud, urzędnicy, dwór i Król Jegomość.
A wszystko słowem prędkiem — bo pisano
Przy łunach, które tu i owdzie błysły
W Italii trochę (gdzie jest Ercolano)
Trochę na łodzi, gdzie znów łzy się wcisły
Bardzo słonego morza!… resztę w domu.
Co do Charona podobniejszy promu.
Jest to więc dramat wcale emigrancki
Któryby scenę splamił koturnową
Z marmurów białych, w pierścień elegancki
Zaokrągloną — wewnątrz gradusową.
Jak to się jeszcze, dziś w Tusulum widzi
Gdzie teraz zwiędły, szumiąc liść wawrzynu
Jaszczurkom grywa, gdy bokiem zeń szydzi
Komicznej maski twarz…. poezya gminu!…
Będzie to jednak, ile da się, schludnie,
Lubo moralny sens, nie dosyć świeci;
I romans — (ten-bo znów rozwiały grudnie!)
Ależ wystrzałów za to huk… dla dzieci.
Ktoby zaś płakać lubił, pewna chwila
Ku temu w sposób da się szczególniejszy —
A komu nakształt złotego motyla
Pierzchliwy uśmiech, byłby powabniejszy;
Niebędziem mieli nic przeciwko temu
Bo czemuż nie ma się roześmiać… czemu?
I owszem — wszelki niechaj uczuć promień
Elementarnych zbywszy się poskromień,
Niehamowane spełnia prawo funkcyi.
Nawet i zdięci chłodem doświadczenia
(Którym by mogły robić źle natchnienia)
Znajdą tez żywioł swój: część interpunkcyi.
Jakoż — nie dramat serc, i głosów wielu
Pozaplatanych gałęźmi żywota
Przez które świeci, jasny błękit celu —
Ni monologu, jest to czarna grota
Gdzie myśl jak Kain brnie lub Iskarjota:
Lecz raczej (ucha, niech to nieskaliczy)
Tłum-pustek — ciszy-wrzawa, samotniczej…
OGRÓD NA WAŁACH
(król i zabór — przechadzają się wzdłuż okopu).
KRÓL
    Wszechwładztwu memu, którzy są na drodze
    Jak kruche zlepki, pod mem berłem zginą
    Część miasta wyższą zburzysz — żywej nodze
    Ujść nie dasz — dziatwę wymordujesz srodze
    I nazwę z ulic zmażesz… Ugolino,
    Przezywam odtąd, krwi i zwalisk pole
    Bo tam zwaliska, i krew będzie sama
    I nic nie będzie nad to…
(po oliwili — pokazując ręką w głąb widoku):
Trzy topole
    Ocalisz — w okien wchodząc diorama.
    Jakoby sprzętem stały się zamkowym
    Zostaną!…
(kiedy król się oddala — na wierzy, trąbkę uderzają.)
ZABÓR
(spogląda w stronę wierzy — potem za królem postępując:)
Goniec —
król (uchodząc):
    Jeźli z spiskiem nowym
    To jak się wyżej rzekło…
GONIEC
    O! Hetmanie
    Boskiego — mężu wielki…
ZABÓR
do powieści —
GONIEC
    Królewskie roty pierzchły niespodzianie
    Przed ludem, który wodzów ma trzydzieści —
    Z najodleglejszych przedmieść, grodów, wiosek
    Jak tylko okiem sięgnąć można z wierzy
    Plebs bieży — każdy że tak powiem kłosek
    W chorągiew przewiał i dzidą się jeży
    A każde ziarno, rzec by można, w kłosie
    W uzbrojonego rnęża zmieniło się…
ZABÓR
    Podobne wieści mogąż brudzić usta
    Królowi wierne — ? bunt podnosisz słowy
(Słychać bicie zegaru — miecznik wstrzymuje się — i potem)
    — Aleć przebaczam — żyj — godzina szósta…
    (Do liczby sześciu pociąg mam takowy
    Iż trza-by karku z pełniejszym czerepem
    Bym o tak rannej dobie, — bił oszczepem).
Jedna stroną zabór zstępuje w głąb tarasu — drugą strażny nadbiega — goniec zostaje.
GONIEC
(widząc strażnego):
Zkąd? — czego — po co?…
STRAŻNY
    O! jeden z zamkowych
    Pogoni, bardzo nad innymi wzniesion
    Straszliwa… wróżba…
GONIEC
Z rzeczy co ludowych?
STRAŻNY
    Królewski nagle się obalił jesion
    Ów stary, cieciu rzucający strugą
    Któremu z dworska dano imie: Tytan.
    Precz mi! a jeżli z taką wieścią drugą
    Powrócisz kiedy, i znów ani pytasz
    Przez naciągnięte zdradziecko uwagi
    Będziesz mi starał się dołożyć wagi
    Do rzeczy z siebie nie będącej niczem;
    To cię zasmagać każę, prochu biczem…
Goniec oddala się, Strażny zostaje pomięszany — aliści Pachole ogrodowe z dzbanem cwałem się przybliża;
PACHOLE
Ogrodów wielkich, wielki słoneczniku!…
STRAŻNY
Co jest?
PACHOLE
    Rurami z przedmieść podziemnemi
    Do wodotrysków słodkie idą wody…
STRAŻNY
— (nagląc)
Dalej!…
PACHOLE
    Ach — Panie ! szedłem owdzie z dzbany
    By najjaśniejsze zrosić tulipany
    Brrum…
STRAŻNY
— (gniewnie)
Gadaj!…
PACHOLE
    — Czarne muszą tam jagody
    Na górach tłoczyć — wszystkie w sadzie ścieki
    Funtanny wszystkie, krwią żygnęły rudą. —
STRAŻNY
    Milcz — podły malcze, jać tu zaraz ćwieki
    Założę w język, — i jak czaplę chudą
    Na ogrodowym rozepnę parkanie,
    Żebyś mi rannych nie truł chwil tyranie.
Strażny oddala się zwolna w gląb ogrodu — Pachole truchlejąc pozostaje — chwila milczenia.
PACHOLE
(zwracając się ku dzbanom).
Przeklęte dzbany! sprawież ja wam łaźnię
(stawia dzbany — polem oddalając się — ku jednemu):
A tobie naprzód, prochu, nędzo, błaźnie —
(do drugiego — potrącając go noga):
    I tobie również opieszalcze gruby
    Co się odymasz za mną z urąganiem
    Tak cię za ucho porwę, i tak w kluby
    Raz wezmę, że się nie wywiniesz łganiem —
(porywa jeden dzban za ucho — drugi pędzi przed sobą)
    Co wam do rzeczy, się dziejących w górze
    Czy krew czy woda jedno — — tulipanom
    Jakie mi mędrki!! przecież i ja służę
    A milczę — co to rozumować dzbanom ? —
(oddala się — pozostawiając za sobą grunt skopany.)
Drugą strona powoli wchodzi Zwolon w szacie nakształt pielgrzymiego płaszcza zarzuconej — tymczasem z głębi wraca Strażny, spogląda na ścieżkę, a potem przystępując nagle do Zwolona.
STRAŻNY
    Cóż to jest? koła kreślisz czarowniku
    I nieporządek na pańskim trawniku
    Mów…
ZWOLON
(z wielkim spokojem):
Jest to pieczęć, panie urzędniku
STRAŻNY
Jaka? —
ZWOLON
Królewska pieczęć
STRAŻNY
Być nie może.
ZWOLON
Na sprzętach taką kładzie się ogrodnych.
STRAŻNY
(uważając wycisk dzbanów na piasku)
Ha! — wiem, rozumiem…
ZWOLON
— (solennie).
    — Tak jak słowo Boże
    Przez chóry chórom, płynie aż do godnych
    I tam rozognia, niżej rozpłomienia
    A niżej cieszy —
    A jeszcze niżej rozzielenia;
    Tak i inna moc, kamień, tak się głupi spieszy
    Po zagonach zniszczenia.
    Ale nie rozzielenia …
    Podrzeźniać wszakże prawdzie winien
    Krzywych spadów chórem, chórem ryniesz.
(po chwili — w niebo spoglądając)
    Znów się na deszcz zabiera…
    Do widzenia
— (oddala się)
STRAŻNY
— (po pewnym namyśleniu).
Ten człowiek dziwny wpływ wywiera.
RYNEK NA PRZEDMIEŚCIU
— W głębi kościoł gotycki — opuszczony. Na placu tłumy ludu potrząsającego wszelką bronią, podzielonego na oddziały różnobarwnemi sztandarami Przy każdym sztandarze wódz i mówca — gwar — szczęk — zamęt. Kobiety i dziatwa kończą obraz, Szołom w stroju powstańca tu i owdzie przebiega — każąc głośno.
SZOŁOM
(do niewiast.)
    Która z was, syna bitego knutami
    Ramiona sine widziała, — niech powie!…
WDOWA
    Oh ja… i odtąd, krew stu promieniami
    Poprzeciekała drogi me — a mrowie
    Na lada rzeczy martwej uderzenie
    Przechodzi łono i wstrząsa odzienie.
SZOŁOM
(ku młodzi podbiegając.)
    Kto jest, co matki twarz oglądał bladą
    Kiedy go w nocy porwano z pościeli?
CHÓR MŁODZIEŃCÓW
    Oh ja — ja także — i ja — całe stado
    Nas, jako orłów którym las wycięli
    Jest tu, i szumi sztandaru piórami,
    Dziobami zgrzyta, zemsty szuka okiem.
SZOŁOM
(stając po środku):
    A teraz — ? Któż z was szczególnymi snami
    Podniecan, albo wczas okryty mrokiem
    Kiedy się miasto rozbudzi, — kto mówie
    Aniołów zemsty groźne słyszał wycia?
    Albo mu wieniec złożyli na głowie
    Albo mu starzec, na rozdrożu życia
    Poszepnął — godzin zbliża się mistrzyni
    Czuj-że, bo w imię ludzkie ona czyni…
BOLEJ
    Ja jestem! zemstą przekarmiony głuchą
    Któremu dajmon sny nasyła dziwne
    Tak, że bezekrwi nudno mi i sucho.
    Tak że gałązki trapią mię oliwne
    I każdy wywczas staje się torturą
    A każdy uśmiech żywem urąganiem.
    Zkąd nie ma gromu okrytego chmurą
    Żebym go wczesnym nie uczcił witaniem
    Ani zarazy, która ciągnie górą
    Żebym nie przeczuł jej z uradowaniem.
    Ani się pożar, tak z nienacka wśliźnie
    Żebym go w wiatru, nie czuł spaleniznie.
    Boleści różnych będąc powiernikiem
    Gdy z ludźmi nawet, ludzkie gadam rzeczy
    To nie raz w duchu się odezwę krzykiem
    Ze owdzie chłopca, wiejski pies skaleczy
    Albo się gmachu zawalą sklepienia
    I — teraz nawet!…
SZOŁOM
(na ramionach Boleja ręce kładąc):
Mężu przeznaczenia!
ZWOLON
(w tłumie):
Nieszczęścia synu!…
SZOŁOM
(do kupiącego się ludu):
    Któż z was, pomścić lepiej
    Potrafi — ? jeźli nie on człowiek wolny — ?
    Za prawdę, przyszłość ramię jego krzepi
    Za prawdę nie dość wyrzec o nim: zdolny
    Gdyż siłom zdolność przechodzącym sprostał.
    Zakryte widzi — bywa, gdzie nie postał…
ZWOLON
    O bracia! wybór ten nie dosyć tuszy
    O czasów pełni…
JEDNI
Precz z teoretykiem.
DRUDZY
Precz z tym pedantem.
INNI
Go mózg tylko suszy.
SZOŁOM
Co wichrzy, — zgodzić się nie umie z nikiem.
ZWOLON
    O! bracia… wszystkim jeżlić wolno szczerze
    Dla publicznego wyrzec co obłowu
    To niech że w wolność słów, i ja uwierzę
    Pozwólcie…
WSZYSCY
Dosyć — dość, a cóż tam znowu.
SIERŻANT
Mów — niech już mówi — gadaj, a nie długo:
ZWOLON
(Boleja pokazując):
    Ten młody człowiek, zemstą przekarmiony
    Wolności mężem nie jest — sądu sługą wy, i tamci — a zaś rozwiniony
    Proporzec, wiecież co u prawdy znaczy — ?
    Precz — zdrada — ducha chce osłabić w rzeszy.
ZWOLON
    Obywatele! — lecz czegóż? rozpaczy
    Albo ojczyzny — nie wiem, każdy spieszy
    Na śmierć: żywota któryż szukać zdolny?
    Za wolność każdy umrzeć chce z ochotą
    Jak gdyby cmentarz tylko zwał się wolny
    A lada koniec, jakby był istotą
    Nieskończoności?, zemsty, mówie, żądza
    Gdy o ojczyzny losach rozporządza
    Ojczyzna z zemstą, w związek wchodzą taki
    Że kiedy jednej sianie się, to drugiej
    Może nie stanie już…
SZOŁOM
    Widziałżeś znaki
    Niebieskie?
JEDNI
Uchodzi…
DRUDZY
Dość.
(szykują się i potrząsając bronią mają się do marszu).
BOLEJ
    Wstęp jest za długi,
    Rzecz sama dłuższą być od wstępu może
    A zakończenie, tak jak prolog — przeto
    Żegnamy…
NIEKTÓRZY
Cha! cha!…
ZWOLON
— (smutno)
Pobłogosław Boże!
SIERŻANT
Czy się nie raczysz bić panie poeto? —
(Słychać piszczałki, krzyki, rżenia — lud się kupi — w oddziały porządkuje — usposabia do marszu — rusza).
CHÓR
    Zemsta, zemsta na wroga
    Z Bogiem, a choćby mimo Boga!…
ECHO
Zemsta, zemsta.
SIERŻANT do ZWOLONA
    Hej druchu,
    Dobrym jesteś człowiekiem,
    Wróć — siedziałeś w łańcuchu
    Pod zakrwawionym ćwiekiem
    znów jeźli nas zgniotą
    Siedzieć będziesz jak pierwej.
    Wróć…
CHÓR 1SZY
    Na mury z ochotą
    Wpaść — i za mury — a bez przerwy
    Siec…
2GI
    Siec bez przerwy ciąć zębami
    W chude wilków stado się przemienić!
3CI
    Jak Delfiny pluskać w krwi tarczami —
    Czerwonemi piany grzbiet zrumienić…
w dali.
    Hurra! — hurra na wroga
    Z Bogiem, a choćby mimo Boga!
(pojedyncze wystrzały — krzyki i chóry giną w dali).
INNA CZĘŚĆ PLACU PRZED KOŚCIOŁEM
Po jednej stronie widać Rynek i wychodzące zeń ulice, po drugiej cmętarz i okopy.
ZWOLON
(sam.)
    …Dwa mnie gnały
    Płomienie —
    Jeden biały,
    A drugi w sine, w krwawe, cienie,
    Ten co jest w krwawe cienie znika,
    Ten co biały, z wnętrza się odmyka
    I jak narcyzu gwiazda cicha,
    I jak listu obsłoną
    Kiedy pieczęć stopiona.
    I jak biała postać, kiedy wzdycha
    Załamawszy ramiona,
    I jak błyskawica rozpłyniona —
    Tak się rozjaśnia płomień ów i kielich kwiatu. — A ta osłona rozwinięta,
    Ten biały kształt tęschnotą wykradziony światu
    Co wyrzucił rączęta
    Nad rumieńcem skronie zapalone…
    A ta myśl, czyli postać — nie wiem — jedność bytu
    A to razem skończone razem nie skończone
    Z ziemi k’niebu idące, i z niebios błękitu
    Na równiny zielone…
    To kolebka — to trumna!
    Nie — pokąd milczą, w słupie szumiącego drzewa
    Lecz gdy owa odpłacze – a pierwsza odśpiewa
    Cało – strona!
    Żyłem z niej i w nią żyłem — widzieć teraz wolę
    Tak doskonale całą i pełną istoty —
    Na narodowym orle — w blasku wielkim — jak pacholę
    Drugiego świata… z szumem prowadzącą roty.
    I narodowej pieśni wiodącą psałtyrze,
    Jakoby hórów cugi — których rytm: w aniole
    W orle — w lirze…
    I narodowej sławie — od Lecha do Lecha
    Przewodniczącą dłońmi w skrzydła przepadłemi
    Go z powietrza garną, dziejów echa
    Co przeplatać mogą — wieńce ziemi!…
    Żylem z niej i w nią żyłem widzieć teraz wolę,
    Bo mam woię:
    Tyloma łzy — bolami — tylu niewolami,
    Z woloną — że nie pytam już czy kto ją da mi
    Tylko pytam — kto splami — ?
    A splami, każdą trafu grą
    Każdą mową — bez słową
    Każdym fałszem, siną piekieł skrą…
CHÓR
(w odzaleniu z sczękiem broni)
    …myślą, pieśnią ludową
    Zemsta — zemsta — zemsta!…
ZWOLON
    A narodową pieśnią cóż?
    Aniołowie I co jest pieśń narodu,
    Czy na korze drzew, ją pisał nóż?
    Czy na piersiach kieł głodu?
    Aniołowie!… któraż to krynicą
    Napawano — ? gdzie ta pieśń i czyja
CHÓR WIELU GŁOSÓW
I GŁOS
Boga Rodzico. Dziewico
II
Bogiem sławiona Marya
III
U twego syna, hospodyna, Matko zwolona Marya,
RAZEM
    Ziści nam — spuści nam
    Kirie Elejson
    Twego Syna Chrzciciela, zbożny czas…
I GŁOS
    Usłysz głosy, napełnij myśli człowiecze,
    Słysz modlitwę jenże Cię prosiemy…
RAZEM
    U twego Syna hospodyna, Matko zwolona Marya
    Ziści nam — spuści nam
    Twego syna Chrzciciela zbożny czas
    Kirie Elejzon.
ZWOLON
(ręce podnosząc, głosem wielkim)
    Tworzy się tworzy,
    Aż o – twarzy
    Pieczęć i grobu dach.
    Zemsty nie będzie
    Ale wszędzie
    Cień zmartwych — wstałej — i strach!
    Tym co jak piana
    Wy – wścieklana
    Bluźnią i burzą — traf.
    A zamyślonym
    Zaserdecznionym,
    Niebieskich moce praw.
    I tym co bluźnią
    Kluczem a kuźnią,
    Gdy zmartwychwstania dzień;
    Błogosławienie
    I zapomnienie
    I zmartwychwstałej cień.
    Tworzy się tworzy
    Toć o – tworzy:
    Wiernym, bo wierny On;
    Nie na klucz morze
    Zamknął i zorzeŻywot i żwywot — zgon…
DOLNE ZAMKU POKOJE
(Zabór i Stylec).
ZABÓR
Nakoniec deputacyę z przedmieść wyprawili…
STYLEC
Ci co zostali pisać — czy ci co dożyli?
ZABÓR
    Ci co zostali
    (po chwili) lepiej: co dożyli — bowiem
    Jeżeli tylko, co zostali, powiem
    To jeszcze król Jegomość, prawdy ztąd nie zgadnie,
    Która jest, iż ruchawkę rzezano przykładnie.
    A przeto — co dożyli…
STYLEC
    Przeto co dożyli
    Nakoniec deputacyę z przedmieść wyprawili.
ZABÓR
    Przy lej więc, list niniejszy kłaść mam za powinność
    Mówiący gdzie, i w jaki sposób zaszła czynność.
    Iak wierny Panu rycerz… Panu, P, ogromne
STYLEC
(pisząc):
Ogromne P…
ZABÓR
    Jak rycerz — rycerz więc, nie pomnę
    Gdzie mi się podział rycerz — rycerz wierny Panu
    Jak…
STYLEC
(pisząc):
Wierny Panu rycerz
ZABÓR
    Patriota Stanu
    P. małe.
STYLEC
małe.
ZABÓR
    … Umiał, pod tą naszą wodzą
    Nikczemną — wielkich rzeczy dokazywać…
(słychać uderzenie dzwonu — Zabór wstrzymuje się).
STYLEC
Wchodzą…
ZABÓR
    Dwa — cztery — ośm, — z dzwonu wnoszę, iż osoby
    Szlachetne, czy ministry, więc lepiej byłoby
    Ażebyś to jegomość skończył piórem własnem
    Odczytał i przepisał — potem znów na czysto
    Przepisał…
(ma się ku drzwiom).
ZABÓR
(wracając od drzwi):
    W określaniu zwycięztw, nie być ciasnym,
    Dać wolny bieg fantazyi, pisarz jest artystą,
    Powinien umieć rzeczom, kolor nadać żwawy.
    Pisarza myśl jest wolną, — on jak trąba sławy
    Grzmi huczy… taką Acpan trąbą stań się prosim
    I my i sztuka — (sztuki ile można wznosim
    I wolność myśli także) — dawne bohatery
    Naprzykład Xerxes, Sylla. znali estetykę,
    Chowali Istryonów, zkąd potem Homery,
    Kornele i Rasyny: pierwszy retorykę,
    Klassykę wznosi drugi: każdy przy swym biórze
    Pracuje po swej części, w osobnym mundurze
    Rozumiesz Acpan…. gdzie on?
STYLEC
(na boku, z pularesem).
    … Sztuka stenografii
    Czasowi kradnie, myśli upuszczanych złoto
    Spisałem je — gdyż rzadko na skarb się natrafi.
ZABÓR
(kładąc mu rękę na ramieniu).
    Pilności tej, nie ganim — Acpana ochotą
    Cieszym się, — jest to dowód może nazbyt drobny,
    Nie przeto, w stanie służby, znajdzie wiersz osobny.
(Wychodzi).
RYNEK NA PRZEDMIEŚCIU
W głębi kościoł gotycki — podwoje na rozcież otworzone — wnoszą rannych — wynoszą trupy których wiele wkoło wchodów kościoła i na placu spoczywa. Po prawej stronie stos spalenizn i popioły rozwiane — po lewej ulica ku zamkowi. — Różni ludzie przechodzą pojedyńczo.
SZOŁOM
(w stroju podróżnym).
    Człowieku wielki! — cóż to nam zdobyli
    Krew, wstyd i kieszeń bolesną ruinę.
    Błagałem próżno — próżnośmy przeczyli…
    Próżno krzyczałem: Bracia! — Jakąż minę
    To nie rozsądne, ma, walczenie młodzi ?
    Co (że tak powiem) szkodząc, jużci szkodzi!
(Po chwili, za zwolonem idąc, który milczy — i zaglądając mu wciąż w oczy).
    Odwagi więcej było w zaprzeczeniu
    Niż w nierozsądnem zemsty poduszczeniu.
    Przecz — umiejętność, prawiej władnąć może
    Niż szable, — wielka dla dziatwy pokusa,
    A które cóż są? stal — więc czemuż noże
    Kuchenne, sztandar zrobiwszy z obrusa
    Pad tryumfalny łuk nie idą z chwałą
    Że im się siekać szczęśliwie udało…?
(Chwila milczenia — Szołom krok w krok pośpiesza za Zwolonem zazierając mu pod kapelusz).
    Nie prawdaż Panie? ducha, ducha, Panie —
    Nie studyowali, i są jak poganie.
    Pan to rozumiesz? — ducha! biada, biada,
    A wszystko po tem na kark mędrca spada.
(Z wyrazem smutku — zatrzymując Zwolona znakiem ręki.)
Cierpmy — tymczasem żegnam w duchu drucha…
ZWOLON
A jakże godność?
SZOŁOM
— (uchylając się zręcznie).
Szołom — sługa ducha…
(Szołom przepadli w jednej z ulic — Sierżant na szczudle się przybliża)
SIERŻANT
    — Człowieku podły — tyś nam zniszczył siły
    Kiedy się masy w orszak zgromadziły
    I na słów kilka, zaostrzonych chytrze
    Wciągnąłeś całą elektryczność rzeszy
    I padła — ciesz się — jak się ona cieszy,
    Tak samo ciesz się — czy twój laur wytrze
    Tę krew? — a mądrość twa, czy taka duża
    Jak one trupów błoto, u przedmurza…
(różni ludzie, gromady się w koło nich).
    — Jać nie prawiłem — ale patrzno wasze
    Gdzie mi się wroga oparły pałasze. —
(Zwolon ku czołu wznosi rękę dla odkrycia głowy – Sierżant porywa się ku niemu)
SIERŻANT
Co?! — jeszcze ramię, będziesz mi zamierzał.
ZWOLON
Z uszanowaniem dla cierpienia…
WSZYSCY
    Cha — cha!…
    Znamy się — dobrześ Acan w puchu leżał
    Kiedy się mury rwały.
SZOŁOM
(w tłumie.)
    Tego gacha
    Trzeba nauczyć raz —
SIERŻANT
Latarni nie ma I…
KOBIETA
Ale kamienie są — razem czterema!…
(Zwolon uchodzi — za nim tłum).
TŁUM
(goniąc.)
    Och! a! — filozof skoczył… bab. ‚ w kolano
    Przyspiesza kroku…
(giną w bocznej ulicy.)
(Kobieta w żałobie — przechodzi przez plac, chłopiec przy niej).
CHŁOPIEC
    Marno! — powiedz proszę
    Żeby na pana tego nie rzucano
    I jak mię łajesz, gdy łabędzie płoszę
    Na stawie — rano;
    Tak wołaj mamo, by nie rozbijano.
MATKA
Co starszym wolno — to chłopczykom zasię…
CHŁOPIEC
— (rękę podnosząc)
    Jak będę duży — poczekajcie! stanę
    Tam, po nad wami w górze na tarasie
    I obeliski pozwalam ciosane
    Na głowy…
MATKA
    Kwiatów zbierz tym czasem wianek
    Dla siostry —
DZIECIĘ
(za pędzącym tłumem ciągle patrząc.)
Marno I nie —
KĄTKA
To mi szatanek!…
W GŁĘBI ZAMKU DZIEDZINIEC
(Na balkonie szerokim pod baldakinem król, królowa, dwór — urzędnicy rozmaici. Niżej na placu tłumy ludu w około wodotrysków w wieńce sztuczne ubranych — muzyka, wrzawa i wiwaty — niekiedy milczenie krótkie — głuche.)
KRÓL
(z wysoka.)
    Skarcona jest nieprawość, prawi nagrodzeni
    I potok łaski pańskiej, wylał się szeroko
    Ten, z obojętnych rolę opłucze kamieni
    Cieszyna się — to powinno wzruszyć was głęboko
    A serca ku ochoczej zagrzewając wrzawie
    Stary nasz tron otoczyć, pląsy radosnemi
    Który acz dosyć mocen, w sobie jest i w prawie
    Nic przeto jednak gardzić nie chce poddanymi
    Lecz owszem bardzo czule, patrzeć na to lubi
    Co w łańcuch się foremny współuczuciem ślubi.
RZESZA
Niech żyje króli.
KTOŚ Z TŁUMU
… I mowca wielki!…
PROFFESÓR
    … Wielki mówca:
    Co powie — to jak gdyby wyjęto z grobowca,
    Styl prawie lapidarny — słowo marmurowe
    Szczęśliwy naród!
SZTUKMISTRZ
    Słodko jest położyć głowę
    W tak pięknie nadpisane z wierzchu sarkofagi
    Jak byłem w Rzymie — pomnę widziałem szparagi
    Zieleniejące w grobie wielkiego Scypiona.
OBYWATEL
Rad wierzę — słodkie klima — gleba doprawiona.
(Słychać trąby — potem balkon i rzesza się ucisza – królowa wstaje z miejsca swego).
WOŹNI
Teraz królowa Jejmość, — głos zabiera z tronu!
KRÓLOWA
    — Królowi sprawiedliwość — nam, czułość udziałem.
    Niech przeto ogłoszonem będzie w państwie calom
    Iż słodki nasz małżonek — pan, i stróż zakonu
    Dozwolił się ubłagać, w sprawie buntowników
RZESZA
Wiwat! — słuchamy
KRÓLOWA
    — Miejskich nazwisko pomników
    Miało być Ugolino — na pamiątkę kary,
    Jaką Opatrzność zsyła, za złamanie wiary;
    Lecz ztąd — ten plac bitwy zdobimy w pokorze
    Imieniem naszem — odtąd przeto Elwiryno
    A nie już Ugolino, mówi się na dworze…
RZESZA
Wiwat królowa!
JEDNI
Jak to…?
DRUDZY
    Wiwat —
    — Czy być może
    Doprawdy Elwiryno? więc nie Ugolino!
HAROLD
    Jak byłem w Tebach — pomnę siedząc pod ruiną
    Widziałem płaczącego rzewnie krokodyla
    Który — (jak Wężyk pisze)(1); rzadko się rozkwila
(Słychać trąby — poczem balkon i rzesza się ucisza).
WOŹNI
    Teraz ministrów Prezes mówi z balustrady —
    Zważywszy: (czego liczne w dziejach są przykłady)
    Że nie ma nic nad szczęście współ-obywatelów,
    I że krom obowiązków, w myśl przybocznej rady,
    Przezemnie objętego, innych nie znam celów….
RZESZA
Wiwat…!
PREZES
Zważywszy:
RZESZA
Wiwat…!
PREZES
Iż przedmieścia (zwane od dziś dzień Elwiryno) z handlu bardzo znane:
ŻYDZI
Wiwat…!
PREZES
    Zważywszy mówię, bez-interesownie,
    Potrzeby — będzie wolno sprawiać się stosownie,
    (Tamecznie zamieszkałym) do woli królewskiej
    I będzie wolno jeszcze: primo: suszyć deski
    Na placach — miejsca błotne przesypywać piaskiem
    Cieszyć się (co największa) gazu wynalazkiem,
    Et cetera — lecz, zważywszy, iż dzieląca rzeka
    Stolicę i przedmieścia, dowóz rzeczy zwleka,
    Przyzwala się od strony królewskiego portu
    Na wsparcie mostów (2) zresztą, ciężary paszportu
    Znoszą się i dosyć będzie mieć podrożną kartę
ZESZA
Wiwat…!
KTOŚ Z PRZYTOMNYCH
A cóż on? …
RZESZA
Wiwat…!
HAROLD
    — Gdy zwiedzałem Spartę
    Zdarzyło rai się w ręce popaść rozbójników,
    Z tych jeden, zdarł mi odzież, lecz pośród drobnostek
    Znalazłszy mały objekt, kruczek do guzików
    Zapięcia — ten mi oddał — miałem ztąd prognostyk
    Że przecież się zachaczać gdzie potrafię w biedzie
    I stało się: bo wkrótce słyszę goniec jedzie
    A był to straży goniec, wyprawiony przodem
    Która tam ze zbójeckim harcuje narodem.
    Więc wrzawa, napad, zdala siedząc obnażony
    Patrzyłem jak gladiator w widza przemieniony
    I koniec końców, sakwy odzyskawszy przecie
    Ubrałem się — a kruczek służył tualecie —
    Ztąd zaraz sens moralny.
OBYWATEL
— Jak to sens moralny?
HAROLD
    Że kruczek do guzików, sprzęt nie princypalny
    Może się jednak głównym stać, i najważniejszym.
OBYWATEL
J…
HAROLD
Wreszcie, że należy leż być uważniejszym,
RZESZA
Wiwat…!
KTOŚ Z PRZYTOMNYCH
A cóż on?…
RZESZA
Wiwat…!
HAROLD
Wreszcie, że należy być też uważniejszym.
NOC W PODZIEMIACH
(Spiskowi się w głębokiem milczeniu zgromadzają zajmując miejsca po kolei — światło jest niepewne — urna wielka po-środku — przy niej siedzi prezes towarzystwa).
PREZES
    Dość już zemsty rozpaczy
    Miłość tylko niech działa
    Wszystko będzie inaczej
    Rzecz odmienia się cała.
(Szmer zadowolenia).
    — Tamta spisku osnowa
    Treści miała nie wiele
    Teraz będzie rzecz nowa
    Nowe siły i cele.
CHÓR
Jakże tedy to będzie?
PREZES
Naprzód, kochać się…
WSZYSCY
Wiwat!…
EDGAR
    Więc już przecie w tym względzie
    Dość jest ognia!…
PREZES
    A prywat
    Też zapomnieć, i przysiądz
    Że się kochać będziemy
    Że ci dawni — to — nie my.
CHÓR
    Więc kochajmy się — Wiwat!
    Więc zapomńmy już prywat…
(Członkowie nawzajem rzucają się w objęcia — cichość wraca).
KALASANTY
    — Bracia! wnoszę ażeby
    Każdy serce w pierścieniu
    Nosił —
KTOŚ-TAM
    Lepiej byłoby
    Bez tych oznak.
KALASANTY
    … W imieniu
    Ziem — zkąd posłem się zowie
    Choćby upadł ten wniosek
    Nieomylnie go wznowię.
    Serca — serca — panowie!
EDGAR
    Niech na sercu, trzy głosek.
    Złotem będzie wyrytych
    T. A. wreszcie K. — przy tych
    Głowa trupia i kości.
KTOŚ-TAM
Po cóż one smutności?
SIERŻANT
    Że brat gorszy się smutkiem
    To mię wcale nie dziwi.
    W zeszłym boju. acz krótkim
    Gdzież bo byli szczęśliwi — ?
RÓŻNI
Wiwat! — tęgo mu zaciął…
KTOŚ-TAM
    Kto tu z moich przyjaciół
    Niech mi w pomoc nadbieży!…
SIERŻANT
    Kto tu z starych żołnierzy
    Niech się za mną ozowie —
(Zaczyna się zgiełk, szamotanie — glosy pojedyncze przepadają).
RÓŻNI
Hura!…
PREZES
    Przebóg! — panowie
    Straż posłyszy na wieży…
SIERŻANT
    A niech by ją!.. tu panie
    Nie o fraszki spotkanie
    Tu o honor i blizny —
    Wiwat! miłość ojczyzny…
(Tu się zamęt ucisza — tam znów wzmaga — nieład ciągły.)
SZOŁOM
(do Maski, która mu schyla się na ramie).
    Królu — chwila — a straże
    Wraz uderzą, gdy każę…
MASKA
    Cyt — nie wątpim, lecz raczym
    Poznać rzeczy te z bliska
    Co chcą, — gonią się za czem
    I w czem środek ogniska.
SZOŁOM
    Wszystkie pany i króle
    I najwięksi z cesarzów
    Szli tak samo pod kule
    Wiernych tylko pisarzów,
    Albo mając przy sobie Świętej — miłych, osobie —
    Wszakże sprosną nie zowię
    Ostrożności potrzebnej
    I dla tego mam w rowie
    Drabów oddział służebny
    Ile bowiem wam, panie
    Bohaterstwo wrodzonem,
    Tyle siebie zaprzanie
    Nam i służba za tronem.
MASKA
Milcz! — pochwalam
(Zamięszanie się nieco uspokaja — niektórzy na miejsca powracają.)
PREZES
    … Pięć gałek
    Jest za sercem w pierścieniu,
    Dziesięć przeciw —
OŻÓG
    … Ten śmiałek
    Przyrwał sprawę w korzeniu!
KALASANTY
    — Partyę sklecił na prędce
    Trza pomyśleć o wędce…
(Zaczynają się szepty — zgromadzenie na grupy się rozpada).
SZOŁOM
    I za prawdę, że warto
    Gdyż serdecznych przeparto.
KALASANTY
    Ach ! nie wiecie bo druchy
    Gdzie tych rzeczy osnowa
    Głowa! głowa ! brak skruchy
    Filozofia ta nowa
    I to serca wyprucie
    Zkąd jest wszystko — uczucie!
    Więc na dobrą by sprawę,
    Głowę trzeba obalić
    Wyprowadzić na ławę
    Przewotować — i spalić.
    Spalić mówię; — jak czyni
    Z mumią Arab w pustyni — (3)
WSZYSCY
Wiwat!
KTOŚ-TAM
    … Przebóg panowie
    Głów nie łamcie i jak głowie
    Skręcić głowę?… lecz owszem
    Sądem rządźcie się zdrowszym.
    Jeźli bowiem sąd miniem
(A ten w głowie się sklepi)
    To jak głupi poginiem
    To się zgubim, jak ślepi.
JEDNI
Z głowy wszystko — nie z piersi.
DRUDZY
Wszystko z piersi — nie z głowy.
OŻÓG
    — Prostsi bądźcie i szczersi
    A niech mówię sąd zdrowy
    I gminnego ton ducha
    Coś wypowie na radzie,
    Wiele bowiem jest z brzucha!
WSZYSCY
    U! ha!…
    W lada przykładzie
    Znaleść mógłbym świadectwo.
KALASANTY
Materyalizm!…
OŻÓG
Szlachectwo!…
EDGAR
Wzniosłych rozbój podrzutów
SIERŻANT
Tak — lecz żołnierz bez butów…
PREZES
    To finansów jest rzeczą
    Temu bracia nie przeczą.
OŻÓG
    Więc finanse — wakanse, i awanse jak dawniej —
    A gdzież postęp!…
PREZES
    Panowie!
    Wszyscy, — którzy są sławni
    W dziejach — wszyscy wodzowie
    Szyk cenili przed wszystkiem.
    Wzywam przeto — ażeby
    Ze spiskowym tu świstkiem
    Każdy stanął…
(Członkowie się zaczynają porządkować — każdy znak swój dobywa. — Szołom z Maską uchodzą).
PREZES
    Dobrze-by
    Skończyć radę, tak schludnie ty
    Jak zaczęła się cudnie…
(Prezes wkłada kapelusz).
GÓRNE ZAMKU POKOJE
(Północ — król, za nim szołom obwinięci płaszczami wchodzą)
KRÓL
Królowo — !
KRÓLOWA
Panie —
KRÓL
(na ramie Szołoma płaszcz zrzucając):
    — Kwiatów Wam z, przechadzki
    Ni sielankowej nie wnoszę rozmowy.
    W jaskini spisku byłem świętokradzkiej.
KRÓLOWA
Przebóg! o Panie…
KRÓL
    I cały i zdrowy
    I dziwnie wesół, dziwnie wracam rady.
KRÓLOWA
Cóż to jest Panie?..
KRÓL
(z przysadą klassyczna).
    — Widziałem szkarady.
    Nie, gorzej, płaską widziałem pustotęI takie, głupstwa takiego pokłady,
    Że aż mi słodziej deptać tę chołotę,
    Że aż mi jaśniej stawa się przed okiem.
    A rozpatrzywszy wszystkie dzieła nasze
    Przeciwko ludu — głoszę się prorokiem.
    Gdzie płaszcz, i wieniec złoty, podać czaszę.
SZOŁOM
(podejmując purpurę i insignia z marmurowego stołu)
    O Panie! rzeczy te się gęsto spiszą
    I harmoniami rymów dokołyszą
    I wielka Epos, z tych wyrośnie czynów
    Jak rzeka przez las płynąca wawrzynów;
    A późny człowiek bardzo się zadziwi,
    Że taki wielki Pan, i tak szczęśliwi,
    Poddani kiedyś byli — ci nie żywi!
KRÓL
(obwijając się purpurą — teatralnie)
    Łez tych nie ronić, siąść i skreslić czysto
    Myśl co mi w oczach gore promienisto.
SZOŁOM
(pochyla się na stół ku pisaniu.)
    — Poddani moi! złe co was uwiodło
    I na okropne, zaniosło bezdroża
    Czyni — iż — miłość bierzemy za godło…
    Wspaniałomyślna będzie to obroża
    Na podłe niecnych karki buntowników.
    Zkąd — znaczę państwa odtąd hieroglifem
    W pierścieniu złotym serca dwa z krwawników
    Na jednej, z dawnym tarczy wężo-gryfem
    A każdy z wiernych uczci, godło nowe
    Jako królewskie, — jako narodowe.
    Scripsi… niech trębacz jutro tym ukazem
    Przy huku kotłów, przy wrzawie rycerzy
    Rozbudzi miasto…
SZOŁOM
(uchylając czoła.)
    I rozrzewni razem:
    Dość jest — Szołomie, wróć…
(Szołom uchodzi).
(Król w purpurze i wieńcu na chwilę zostaje nieruchomy – królowa stoi w głębi sceny i uważnie nań patrzy.)
KRÓL
(podnosząc się z miejsca — do królowej.)
    Na szczycie wieży
    Wśród nocti-luce blasku, o Elwiro!
    Niech bym przeklinał losy w twem objęciu…
KRÓLOWA
    Pacholę dawno tam przestawa z lirą
    I róże, wonność gotujące księciu…
(Król i królowa — mają się ku drzwiom w głębi sceny)
KRÓL
Elwiro! dziecię to, czy zawsze blade — ?
KRÓLOWA
O! znikające i na wyśpiewieniu.
KRÓL
(z niejakiem wzruszeniem)
Będzież mi gorzko — !
KRÓLOWA
    Lekarz złożył radę
    Z najuczenszymi, radę o cierpieniu…
KRÓL
I cóż? że stracę mówili, słowika…
KRÓLOWA
Jak Panie.
KRÓL
(posępnie).
    Nowa trumna się odmyka.
    Już pozwoliłem by matkę widywał:
    Po jednym z bitnych, wdowa generałów:
KRÓLOWA
    — Pozwól jednakże, że i ten zarywał,
    Na chorobliwych, pełnego zapałów —
    Tak — ależ bitwy wielkie mi wygrywał.
KRÓLOWA
    I równą łatwość, w armii miał władaniu
    Jak to pacholę w lutni zażywaniu.
(W drzwiach środkowych znikają.)
NA WIEŻY ZAMKOWEJ
(Po prawej stronie poręcz schodów zstępujących do zamku — po lewej stół — siedzenia, kobiercami okryte — naczyń wiele bogatych — cały taras kwiaty otaczają — w głębi widok na miasto oświecone pełnią księżycową)
— Pacholę pól na ziemi — pol na stopniach kolumny (jakoby we śnie) wsparte — niekiedy, ręką trąca lirę poruszoną opodal.
(Śpiew)
    Schnie i blednie, z oczu znika
    W trumnie się położy,
    I nie będzie tu słowika
    Chyba gniew go wstrzyma Boży
    Lutni urzędnika!…
    Doktorowie tam uczeni
    Z królową mówili,
    Kupią wkrótce i kamieni
    Na monument krotochwili
    Pod koniec jesieni!
    Ale anioł lepiej mówi
    „Dobrze ci z chorobą;”
    „Tu być ptaszkiem trzeba lwowi”
    „Tu z mgły trzeba być osobą”
    „Aż świat się odnowi!”
    „Dzieckiem — dzieckiem baw — a potem”
    „Zewlecz tę dziecinęI już zaklnij cało-grzmotem”
    „Cało-żywot zbierz w godzinę”
    „Zapiorunuj grotem!”
DZIECIĘ
(— podnosi się i wyciągając ręce.)
    — O aniele niewidzialny.
    Jak ci to na imię?…
(powracając głowę do kolumny.)
Judyt — Judyt!…
(Król i królowa do polowy widzialni — o poręcz schodów wsparci.)
KRÓLOWA
    … Idealny
    Głos — zwłaszcza przy rymie.
KRÓL
Balladę — czy też nowy śpiewa panegiryk.
KRÓLOWA
Tworzy sam — na przed-grobiu…
(Król i królowa na wierzch tarasu występując.)
Szczególniejszy liryk
(zbliżywszy się do dziecka)
Smutno, iest nań poglądać…
KRÓLOWA
    — Panie, raz być przecie
    (Jak umiesz) dla cierpiących słodkim…
KRÓL
(ze stołu, czaszę podejmując.)
… Biedne dziecię.
WNĘTRZE DOMU MIEJSKIEGO
(Chwila, przed wschodem słońca — lampa na siole dogorywa — niżej kołyska wpół zakrytu u stóp jej Porcja, Waclaw wchodzi.)
WACLAW
(na krzesło się rzucając.)
    Porcjo — ! kochałem wszystko, we wszystko wierzyłem
    We sny i w jaw, i w siłę mas, i w siły własne
    A dziś… zaklinam Ciebie, powiedz mi: marzyłem.
    — Z jaskini spisku wracam, takie wszystko ciasne
    Szpitalne, nie dostałe, — tak zapalnie-nudne
    I suchotniczo wściekłe (może nawet, brudne…)
    Żebym już pragnął z ciała, w przepaść jaką ciemną
    Wylecieć — Porcjo ! — tylko byś by była ze mną…
PORCJA
    Codzienne to wybuchy — przeklinając tworzysz
    I trwasz…
WACLAW
(zakrywając twarz rękoma.)
W cudownem kłamstwie — I
PORCJA
    O jak ty mnie trwożysz
    Wiesławie!…
WACLAW
    — A więc mówmy o czem chcesz;
    — O niczem…
    Bylebym cię z weselszem oglądał obliczem…
(długa chwila milczenia.)
Waclaw wstaje — przechadza się i wraca na toż samo miejsce — i znów siada.
WACLAW
    To nocy odpływanie — ta światłość zaranna
    Przy lampie, — co czuwaniem wycieńczona mdleje
    Bawią mnie — radbym dumał, chwiał się jak dziewanna
    Gdy złotym kwiatów deszczem, po nizinach sieje
    I drobne kochał rzeczy — życie kochał drobne
    Zakryte, — nie przystępne, lecz w obie osobne
    I chciałbym… mimo czasów nie prawe owoce,
    By dniami dnie zostały, a nocami noce;
    Muzyka nie zgrzytaniem, łkaniem i szaleństwem
    A nie malarstwem rzeźba — słodycz nie męczeństwem.
    Tragedya, nie porwanych ogrysków mozaiką
    Prawda prawdą, i bajka raczyłaby być bajką.
    Ale to wszystko
(ku żonie rękę wyciągając.)
Porcjo! — czy jesteśmy sami
(błędnie w koło spojrzawszy.)
Ha! jedno jest jak pragnę —
PORCJA
Cóż?
WACŁAW
Że łzy — są łzami.
(Co raz bystrzej przeziera światło w oknie głównem — lampa znika — drzwi się z łoskotem otwierają — wbiega dziecię.)
CHŁOPIEC
Wacławie!…
WACŁAW
Co się stało — ?
PORCJA
Matka gdzie?
CHŁOPIEC
(pochylając się ze znurzenia.)
    Nie mogę
    W kościele — tam z nią byłem…
PORCJA i WACŁAW
(zbliżając się do dziecka)
    — Była tedy z tobą
    Lecz teraz…
WACŁAW
Cóż się stało? mów…
DZIECIĘ
(nieprzytomnie.)
    Całą podłogę
    Kościoła, zasypano kwiatami białemi…
WACŁAW
To nic — konwulsye lekkie — ma je z urodzenia.
DZIECIĘ
    Szedł Biskup, potem księży chór — kwiaty na ziemi
    Szeptały — chwała — kwiatów język się nie zmienia
    Jak język polski, w sercu zawsze jednakowy
    Sam przyznasz, — tylko odrzuć myślą cudzy-słowy:
    Fijołek mówił chwała, i lilia biała mówiła chwała
    . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
    Gdzie matka? gdzie, przed chwilą z książką tam klęczała
    . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
    Zakonnik nowy przybył — były obłuczyny
    I to dla lego kościoł w kwiatach, w blasku, w woni.
    A wiesz kto ten zakonnik i za jakie winy
    I jak się zowie? — Zwolon, ten pan co to oni
    Rzucali nań —
(ręką pokazując na Wacława)
    Ty mówisz w sercu, że on głupi
    . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
    Gdzie matka, a ja nie wiem gdzie — lud się tak kupi…
(po przestanku)
    Rozmurowano ścianę z cegieł za kościołem
    On wszedł, i jak umarły stał z żołtawem czołem
    Wśród tylu cegieł żółtych, i wapna i żwiru
(znów, po chwili)
    Powiedzą umarł — tak jest, — językiem z papieru.
    Tak ci powiedzą, ale nie językiem kwiatów,
    Co taki jest jak polski — zwiany z aromatów.
    Co niema sklepień, aby echem mu odrzekły
    Bo czcze są i sklepienia…
(z uśmiechem)
    Nieraz mi rozciekły
    Nad wyrzuconem oka promieniem, i czułem
    Że jako namiot włócznią, parłem je lub prółem
    A błękit mi strugami lał się przez sklepienia
    Albowiem czcze są…
(podnosząc się jakby był przytomny)
    … Śpiewy, kwiaty i kadzenia
    Tam matki mojej czoło nad książkę schylone
    A tam pomiędzy cegły wpada dym czerwone
    I z dymu tego ręka, ku mnie się wyciąga,
    Jakoby kłos żółtawa, drżąca tak promiennie
    I te mi słowa pisze: Wy! a mówi (dziwno
    Że ręka mówi — wszakże przyj miej to odemnie
    Bom dziecko ) — owoż ręka polszczyzną przedziwną
    To mówi — ” weź nazwisko które jest ze świata
    I już mi nie potrzebne, i już precz odlata
    Weź — ale i Was dodaj wszystkich” — i zniknęła —
(z dziwnym uśmiechem)
Jak Oni to cegłami prędko zasuwająI wapnem jak to oni prędko zarzucają…
(po przestanku)
    Z początku plama była, na murze, wilgotna
    Jak trumny cień, a potem schnąć zaczęła z boków
    I tak się jak osoba zwężała suchotna
    I jako runo, szarych na niebie obłoków
    I jak przelotny ptaka cień, na ścianie białej
    I jako plama w oku patrzącego drżąca
    Co nie jest na przedmiocie — ale latająca…
(budząc się)
    Gdzie matka? tego niewiem — zbiegiem kościół cały
    I nic nie chciałem mówić — nic nie powiedziałem
    Bo cóż powiedzieć mogłem…
(Wchodzi Matka — ucisza kroku i wyciągając rękę)
MATKA
Zostawcie go.
CHŁOPIEC
Spałem.
MATKA
Pogrzebu widok, — przy tym tłum i dym i świece.
WACŁAW
Które sprawują duszność.
PORCJA
Perfumy kobiece
MATKA
Cóż tobie? — źle? — … aniołku.
WACLAW
(podnosząc chłopca)
On tylko żartował
DZIECIE
(do obecnych)
Przepraszam Państwa…
WSZYSCY
Czemu? —
CHLOPIEC
    Pewniem tu chorował
    E — gdzieżtam —
CHŁOPIEC
Ależ proszę…!
MATKA
Cóż?
CHŁOPIEC
    Nieprawdaż Mamo
    Mowiłaś raz — że Cezar chorował tak samo.
WACŁAW
Zabawny chłopiec.
PORCJA
(podając czarkę do ust)
    Wody, napij się aniele
    A tylko pij pomału…
WACŁAW
Chłopcze, pij niewiele.
NA PLACU GŁÓWNYM
(W około ulice drzewami ocienione — w głębi widok na zamek i celniejsze budowle. Wiele ludu świątecznie ubranego przechadza się lub siedzi na zielonych ławkach pod drzewami.)
HAROLD
    — Wszystko dziwnie się plecie
    W tego państwa tu świecie
    A kto rzecz by spisowa!
    I połączyć chciał — pewno
    Ciąg-by gorzej popsował.
    Tak bo oschle i rzewno
    Tak wrzaskliwie i głucho
    Tak wątpliwie i pewno,
    Tak nie wiedzieć jak… słowem
    Że nie z dziejów te dzieje
    Z ich monarchą treflowym
    Ile razy kur pieje
    Tyle razy się chwytam
    Czy nie znikłem w podróży — ?
    I o hotel mój pytam
    I o chłopca co służy,
(zajmując miejsce na jednej z law pod drzewem)
    Chciałem zacząć tu dramę
    Lecz spleen przerwał mi nagle
    A więc romans — gdzież! same
    Bez krwi twarze, jak żagle
    Po fal błądzą otchłani —
    Aż mi parno w tej bani…
(do swego Cicerone)
Cóż tam znowu za chałas — ?
CICERONE
    Król łaskawie wynalazł
    Herb dla miasta i państwa.
HAROLD
A — winszuję — winszuję…
(Artystyczność tyraństwa)
CICERONE
Przy tem…
HAROLD
    Jeszcze coś przy tym?
    Człowiek ma być zabitym
    Knutem — pono spiskowy
    Lecz to, sądem ministrów
HAROLD
A — ministrów —
KTOŚ -TAM
    Graf Bystroff
    Dosyć bywa surowy…
HAROLD
A — surowy — cóż począć
(Harold widząc iż obcy spogląda ze smutkiem no około)
Czy Pan nie chce tu spocząć — ?
KTOŚ-TAM
Chciałbym — ale — gdzie dalej!
(obcy — oddalając się, z westchnieniom)
Ta się ziemia zawali — !
(Bębny dają się słyszeć — potem straż nadciąga i egzekucyjne korowody — środkiem obżałowany postępuje)
HAROLD
Jeszcze bębna też brakło — !
JEDNI
Biedny Wiesław.
DRUDZY
    To lice,
    Jakże nagle wyblakło…
HAROLD
(szukając jakby wynijść)
    — Tam zamknięto ulice
    Bagnetowym szeregiem
    Tu lud — trzeba być szpiegiem
    Żeby cało się ostać…
(do Cicerone)
Czyż tu będą go chłostać — ?
CICERONE
    Trzysta knutów — a potem
    W minach z taczką i młotem.
HAROLD
(zatrzymując przechodnia).
    Proszę wskazać mi drogę,
    Wyjść ztąd chciałbym koniecznie —
OBCY
Przejść Pan musisz załogę.
CICERONE
Nie wiem czy to bezpiecznie.
HAROLD
Jak to?
OBCY
    Wnosić ztąd mogą,
    Że swą lubisz iść drogą.
HAROLD
Mam ten zwyczaj niestety.
OBCY
I że jeszcze coś przy tym
(przeciskając się w tłumie — do Harolda)
Przecudowne kobiety!…
HAROLD
(ciągnąc rozmowę dalej)
Cóż?…
OBCY
    Że panu nie miło
    Iż knut bywa użytym —
HAROLD
O tem mi się nie śniło.
OBCY
    A — to proszę leż ze mną
    Będę zaraz mu służył.
HAROLD
Bardzo mi to przyjemno.
OBCY
Mnie — któregoś Pan użył.
HAROLD
O nie panie — mnie raczej
(giną w tłumie.)
DZIECKO
(w tłumie.)
Jeszcze katów nie widać —
KOBIETA
Cóż ta zwłoka dziś znaczy — ?
URZĘDNIK
    Pewno raczą co przydać
    Do wyroku ministrów —
OBYWATEL
Może zaspał Graf Bystroff.
I DAMA
    A — pfe — lampa noc całąI
    I dzień cały bywało
    W jego świeci balkonie…
II
O — biedaczek…
URZĘDNIK
    Na chwilę
    Wesprze czasem też skronie…
    I zamruży powieki…
RÓŻNE-KOBIETY
Ah!…
KTOŚ-TAM
Bogdajby na wieki.
OBYWATEL
Cóż bo chcecie, — prac tyle…!
(Słychać bębny — tłumy się nieporządnie rozłamują — ruch w głębi placu — polem krzyki.)
RZESZA
O to już w bęben biją, wkrótce przyjdą katy…
WIELE GŁOSÓW ZMIĘSZANYCH
Z drogi! — precz, z drogi!…
JEDNI
Cóż to — ?
DRUDZY
Strzał — !
INNI
— Wystrzał z armaty
(Wrzawa się zwiększa a w głębi placu dym — zamięszanie — strzały ciągle.)
RZESZA
    Cóż to za zamęt, w gardle, przeciwnej ulicy
    Trębacze na spienionych koniach, i łucznicy,
    A przodem — na królewskim rumaku, pachole
    I wiele ludu w krzywe zwianego półkóle…
PACHOLĘ
(z konia — rękę wznosząc)
    Dość jest — królewski zamek pali się…
    Łzy nasze!…
DRUDZY
Krew nasza —
MATRONY
(w tłumie.)
    Dzieci naszych jęki na Sybirze — !
    I tych, co we wnętrznościach płaczą, już…
STARZEC
    — Przepaszę
    Biodra — pójdę klęczkami na żwirze
    Do Jeruzalem…
GŁOSY ZMIESZANE
Wody.
RZESZA
Siarki.
STARZEC
Niebo pada! —
PORCJA
(w tłumie)
Wacławie — !
WACŁAW
Gdzież są nasi – ?!
KTOŚ-TAM
— Poszła już gromada.
INNI
A wojsko gdzie królewskie — ?
KTOŚ-TAM
    Jedni w bok się miotą
    A drugich śladem, broni porzuconej snopy,
    Co iskrzą się ciepławą pożaru ozłotą…
(Glosy zmięszane — w głębi sceny)
Hurra I…
JEDNI
Wystrzały ciągłe —
DRUDZY
(za sceną)
Zdobyto okopy!
(scena wypróżnia się)
GLOSY
(za sceną)
— Hurra…
(Po niedługim przestanku cały plac jest pusty Harold tylko, oglądając się wkoło, powstaje, a dalej starzec, prawie ślepy, rękami po drzewach drogi szuka — mrok, co raz to gęściejszy.)
STARZEC
(do Harolda się zbliżając)
— Co słyszę — zda się okopy zdobyto…
HAROLD
    Nic nie wiem — nie rozumiem, w wulkanu koryto
    Jak stary Pliniusz wszedłem z tabliczkami w ręku.
STARZEC
— (poznając cudzoziemca)
A — Pan nie z naszych?
HAROLD
To jest — jak Pan chcesz nibyto
(Harold, podaje starcowi ramię i mają się ze sceny)
STARZEC
    — Wam młodym, dobrze czasem posłuchać i jęku
    I pobić się, pohulać: niech Bóg błogosławi
    Wacpana, — a wnuk kiedyś, niech tak nie zostaw
    (Choć dobrze zrobi) — tylko, czy trafi do chaty…
HAROLD
(z atencyą)
Służę mu —
STARZEC
    Żeby nie te po dachach granaty
    To z moim wzrokiem nie wiem jakbym się obrócił
(Zdaleka, coraz większy dym nadpływa — gdzie niegdzie czerepy granatów padają)
    Póki się zamek palił — widniej było nie-co,
    Gmach duży — król nieboszczyk miliony w to wrzucił…
(przechodzą)
RZESZA
(przez scenę przebiegając)
Hurra!!…
HAROLD
A teraz, zboczmy —
STARZEC
Z głowniami znów lecą…
KONIEC
